Tajlandia, Laos, Kambodża (Angkor Wat) - wyprawa rowerowa
 
home .:. mapa  .:. galeria .:. relacje  .:. galeria z ankor .:. informacje


Sponsorzy

Firma Crosso wyposażyła mnie w profesjonalne sakwy rowerowe typu Expert, które podczas mojej wyprawy sprawdziły się w stu procentach . Sakwy produkowane przez Crosso sprawdziły się również na wielu innych ekstremalnych wyprawach rowerowych - w Norwegii, Alpach, Estonii, na Kaukazie, w Wietnamie oraz Nowej Zelandii. Codura 1000 - materiał, z którego zostały wykonane jest wyjątkowo wytrzymała a wkład z Nylonu 150WD uochronił mój ekwipunek przed kurzem i wodą. Dodatkowe informacje na temat sakw można znaleźć na stronie Crosso. Wszystkim mniej i bardziej doświadczonym turystom szczerze polecam sakwy rowerowe produkowane przez Crosso. logo
Około 90% zdjęć umieszczonych w moim slideshow, galerii Angkor i relacji z podróży to skany ze slajdów Kodak typu VS100. Są to slajdy o podwyższonej saturacji (w skrócie rzecz ujmując - świat na nich wygląda trochę bardziej bajkowo, w szczególności zieleń pól ryżowych). Slajdy VS100 cieszą się bardzo dobrymi opiniami wśród moich znajomych, a dyskusje na grupach dyskusyjnych potwierdzają klasę tego materiału. Efekty oceńcie sami. Weźcie pod uwagę fakt, że z dla potrzeb publikacji zdjęć w sieci musiałem je trochę skompresować. Bardzo gorąco dziękuję również salonowi Media Markt w Krakowie, który uzupełnił zapasy moich materiałów fotograficznych. logo


logo
Jakość wykonanych zdjęć bardzo często zależy od optyki używanych obiektywów i filtrów. Firma Olbrycht Trade wyposażyła mnie w filtr Skylight uznanej w świecie marki B+W - producenta najwyższej klasy filtrów fotograficznych. Filtr Skylight to filtr ochronny, odcinający promienie UV i jednocześnie minimalnie ocieplający zdjęcia. Więcej o filtrach fotograficznych można przeczytać na stronie http://www.olbrycht.pl. Olbrycht Trade jest również przedstawicielem firm Ricoh (japońskie aparaty cyfrowe), Ewa-Marine (wodoszczelne obudowy i pelerynki do sprzętu foto), Billingham (torby reporterskie), Benbo (statywy), Exakta (aparaty kompaktowe i cyfrowe , lornetki, lampy błyskowe, obiektywy), Delsey (torby podróżne), Giotto (torby fotograficzne) oraz Mamiya (profesjonalne aparaty fotograficzne). logo
Firma Coolscan zeskanowała moje slajdy po moim przylocie z Indochin. Spośród 1300 klatek wybrałem 600, które postanowiłem zeskanować i część z nich możecie oglądać na moich stronach. Weźcie pod uwagę fakt, że dla potrzeb publikacji zdjęć w sieci musiałem je trochę skompresować. Coolscan proponuje szeroki wachlarz usług skanując slajdy zarówno dla celów publikacji na www jak również przygotowując obrazki do druku na papierze. logo
Dzięki MK Tramping nie muszę toszczyć się o wizy do Laosu i Tajlandii. Doceniam również profesjonalizm pracowników Firmy, którzy mają za sobą niejeden wyjazd w nieznane. Ich wskazówek słucham z dużą uwagą - to doświadczeni ludzie, którym można zaufać. Dziękuję też za wypożyczenie map i przewodników - bez nich moja podróż nie byłaby możliwa.

MK Tramping proponuje bezpieczne wyjazdy we wszystkie miejsca, które chcielibyście odwiedzić, ale boicie się pojechać.

logo
Biuro Aktywacji Sprzedaży BAS z Chorzowa obdarzyło mnie obuwiem firmy Kefas Firma BAS istnieje od siedmiu lat.Obecnie zajmuje się dystrybucją dwóch linii obuwia włoskiej firmy STYL GRAND (sa to marki STYL GRAND i KEFAS). Obuwie to przeszło wiele "prób ognia" zarówno w laotańskim buszu, jak i na zakurzonych drogach Kambodży. Ani razu mnie nie zawoodło i w butach Kefasa z pewnością pojadę na następną wyprawę ... już wkrótce :-)

BAS sprzedaje również metalowe naczynia turystyczne.

logo
Czas w Laosie i Kambodży płynie zupełnie inaczej niż w Europie. Nie ma pośpiechu, nie ma ciągłego planowania, umawiania się i bieganiny. Mimo wszystko czasem trzeba spojrzeć na zegarek, nastawić budzik by zdążyć na poranny rejs łodzią po Mekongu. Nie można pozwolić sobie na spóźnienie na samolot, pociąg czy autobus a to, że dzień wcześniej wędrowałem w deszczu i kurzu w 30 stopniowej temperaturze a mój zegarek odmówił mi posłuszeństwa nie jest żadnym usprawiedliwieniem. Dzięki światowej sławy producentowi zegarków Timex zabrałem ze sobą na wyprawę jeden z modeli posiadający wbudowany kompas. Timex dedykuje swoją serię zegarków "Digital Compass" tym, którzy wybierają się w nieznane tereny - tam, gdzie nie ma drogowskazów, nie ma policjantów wskazujących drogę i może zdarzyć się, że będziecie skazani sami na siebie. logo
Dzięki liderowi transportu lotniczego w Europie i Azji, Liniom Lotniczym Aerofłot nie musiałem martwić się o wagę mojego bagażu. Zarówno na lotnisku w Warszawi jak i w Bangkoku spotkałem się z bardzo życzliwą obsługą pracowników Aerofłotu. Podkreślam wygodę i bezpieczeństwo podróży tymi liniami na trasie Moskwa - Bangkok. W następną podróż do Azji znów polecę Aerofłotem, który proponuje bardzo konkurencyjne ceny za usłsugi konkurujące z innymi zachodnimi liniami lotniczymi. logo


Patroni medialni

logo logo logo logo


Zalecane przewodniki

Tajlandia - korzystałem z przewodnika Pascala będącego tłumaczeniem wydawnictwa The Rough Guide. Oprócz tego przewodnika można w Polsce kupić kolorowe wydania National Geographic i Wiedzy i Życia oraz oryginalne Lonely Planet i The Rough Guide.
Laos - najlepszym wydaniem jest The Rough Guide - Laos, Second Edition. Wydanie Lonely Planet wydaje się być mniej obszerne, ale ja nie widziałem ich najnowszego przewodnika.
Kambodża - zdecydowanie polecam Lonely Planet. Ostatnia wersja The Rough Guide jest moim zdaniem kiepskawa.
Powyższe przewodniki można znaleźć w sklepach EMPiKu, w Krakowie w Sklepie Podróżnika lub zamówić w internetowym amazon.com. W ostatnim przypadku warto jest poszukać promocji 2 lub 3 książek sprzedawanych razem (np. przewodnik po Laosie i Kambodży) - jest to wtedy dużo tańsze. Trzeba oczywiście doliczyć koszty wysyłki. Można też kupić je w Bangkoku na turystycznej Khao San Road, oraz ewentualnie tanie kserokopie w Kambodży (Siem Reap, Phnom Penh).

Termin podróży

Najpoplularniejsza jest pora sucha trwająca od końca listopada do początku kwietnia. Wtedy poziom opadów jest niewielki (podczas mojej wyprawy ani razu nie padał deszcz), a co za tym idzie wilgotność powietrza też nie jest wysoka. Temperatura sięga od 25 do ponad 30 stopni Celsjusza. W górach na północy Tajlandii i Laosu w nocy bywa zimnawo i warto jest ubrać coś ciepłego przed wejściem do śpiwora. Niestety w porze suchej trudno jest znaleźć zieloną roślinność. Rośliny wypalone są słońcem, pola ryżowe znaleźć można jedynie na niektórych, specjalnie nawadnianych obszarach.

Tamtejsze życie

Niebezpieczeństwa: Przewodniki ostrzegają przed malarią. Jest to choroba przenoszona przez niektóre gatunki komarów. Ryzyko zachorowania na tę chorobę w porze suchej moim subiektywnym zdaniem jest niewielkie (z powodu braku komarów). Trochę więcej o malarii znajdziesz w dziale "szczepienia". Oficjalnie mało bezpiecznym rejonem jest droga numer 13 na północy Laosu pomiędzy Luangphrabang a Viang Viong. Na tej drodze na początku 2003 roku zabito 2 szwajcarskich rowerzystów. Z tego, co udało mi się znaleźć w Internecie i co usłyszałem na miejscu, nie byli oni bezpośrednio celem partyzantów, którzy zatrzymali autobus w celu rabunkowo-rozbojowym, a Szwajcarzy akurat ten autobus wyprzedzali. Droga pomiędzy Luanghprabang a Viang Viong jest krajobrazowo najpiękniejszym miejscem w Laosie i osobiście gdybym jechał tam jeszcze raz, nie zawahałbym się przejechać znowu tę trasę. W tych okolicach spotkałem kilku rowerzystów i żaden z nich nie postrzegał drogi numer 13 jako specjalnie niebezpiecznej. Prawdą jest jednak to, że spotkałem tam wielu uzbrojonych ludzi - zarówno żołnierzy, jak i miejscowych. Nikt jednak nie wyglądał na potencjalnego intruza. Przewodniki przestrzegają też przed zapuszczaniem się w północne, nie odwiedzane przez turystów miejsca w Kambodży. Miesięczny pobyt w Indochinach nie czyni mnie specjalistą od spraw bezpieczeństwa w Laosie i Kambodży, ale ja podchodziłbym z rozsądną rezerwą do niektórych informacji podawanych w przewodnikach. Dosyć głośno słyszy się o minach i niewybuchach, w szczgólności w Kambodży. Tego tematu nie można lekceważyć, choć najbardziej turystyczne miejsca wydają się być wolne od tego typu zagrożeń. Jasno zaznaczę, że oba te kraje postrzegam jako bardzo bezpieczne; ludzie są mili, otwarci, przyjaźni i uczciwi (choć ta uczciwość jest "azjatycka" i należy się do niej przyzwyczaić) . Wielokrotnie zostawiałem rower w wiosce na północy Laosu, brałem aparat i ruszałem na plener robiąc zdjęcia uśmiechającym się dzieciakom. Nigdy nie pomyślałem, że ktoś może mi ukraść rower lub wyrwać z ręki aparat. Po drodze spotkałem wielu turystów i nikogo nie spotkała żadna przykra niespodzianka. W dwóch przypadkach moich rozmówców okradziono w Chinach, ale Laos, Tajlandia i Kambodża wydają się być dużo bardziej bezpieczne. Jedyne zastrzeżenia, jakie mogę mieć, to uczciwość kierowców większości tuk-tuków w Bankoku gotowych wcisnąc turystom najbardziej wyszukane kłamstwa, aby naciągnąć ich na pieniądze. W Laosie i Kambodży należy zapomnieć o karetkach pogotowia. Szpitale znajdują się w bardzo wybranych miejscach i opieka medyczna jest bardzo ograniczona.

Wizy: We wszystkich tych krajach Polaków obowiązują wizy. W przypadku Tajlandii i Laosu sprawa jest o tyle prosta, że można je wyrobić w Warszawie. Ambasada Królestwa Tajlandii mieści się przy ul. Willowej 7, tel 022/8491406 (wymagane zdjęcia i opłaty rzędu 100 zł za każdy wjazd - sugeruję upewnić się na miejscu, czas oczekiwania to minimum 1 dzień); wizę można było załatwić też na miejscu na lotnisku w Bangkoku, ambasadę Laosu znajdziesz przy ul. Rejtana 15/26, tel. 022/484786 (2 zdjęcia, 1 aplikacja, 20USD, czas oczekiwania to minimum 1 dzień). W przypadku Kambodży o wizę trzeba postarać się albo na granicy z Tajlandią i Wietnamem (nie można uzyskać jej na granicy z Laosem), lub w ambasadach w Bangkoku, Vientiane lub innych krajach (2 formularze, 20$). Jeżeli nie załatwiasz wizy w Polsce, sugeruję sprawdzić najnowsze wiadomości na ten temat (np. zadzwonić do ambasady), żeby mieć pewność, czy coś się nie zmieniło. Moje wizy do Tajlandii i Laosu załatwiała krakowska firma MKTramping (http://www.mktramping.pl) i jest to dobry pomysł, by zwrócić się do biura turystycznego, które dysponuje formularzami i możliwością załatwienia niektórych formalności - oszczędza się na tym kilka dni czasu + koszta przejazdu, natomiast taka usługa najczęście trochę kosztuje. Usługi załatwiania/przedłużania wiz do krajów ościennych oferowane są też przez biura turystyczne w Indochinach - kosztuje to od 5 do 10$ lub więcej w zależności od miejsca, rodzaju wizy i okresu oczekiwania. Osobiście jednak bałbym się skorzystać z takiej usługi, bo nigdy nie otrzymasz gwarancji, że wiza będzie wbita na czas i że twój paszport nie będzie zgubiony.

Szczepienia: W żadnym z krajów nikt nie pytał mnie o żadne świadectwa. Przed wyjazdem na wszelki wypadek zaszczepiłem się przeciwko żółtaczce A (na B byłem już zaszczepiony), tężcowi, błonnicy i durowi brzusznemu. Z tego, co udało mi się ustalić, moje szczepienia na polio, które miałem jeszcze w dzieciństwie są jeszcze aktualne. Koszt szczepień wyniósł o koło 200 zł (gdybym musiał brać szczepionkę przeciwko żółtaczce B, koszt byłby wyższy) i gdybym jechał jeszcze raz, to na pewno bym się zaszczepił. Wolę dmuchać na zimne. Na malarię nie ma skutecznych szczepionek. Można brać profilaktyczne tabletki, które najczęściej zaczyna się zażywać na tydzeń przed wjazdem w obszary zagrożone malarią i kończy się zażywać na minimum tydzień po ich opusczeniu. Problem w tym, że leki te miewają dosyć nieprzyjemne skutki uboczne (nadwrażliwość na słońce, negatywny wpływ na florę żołądka) i mogą powodować osłabienie organizmu (niektóre z nich to antybiotyki), a więc ja postanowiłem ich nie zażywać, choć na wszelki wypadek wziąłem ze sobą jeden z najpopularniejszych środków antymalarycznych - doxycyclinę (+tabletki na wzmocnienie flory żołądka). Jest to antybiotyk o szerokim zastosowaniu, dostępny w Polsce, tani i - co ważne -podobno skuteczny w Laosie i Kambodży, gdzie malaria zdążyła uodpornić się na niektóre inne leki antymalaryczne. Na swojej trasie spotkałem wielu turystów i wydaje się, że żaden z nich w porze suchej nie zażywał leków antymalarycznych. Oczywiście decyzje takie podejmuje się na własne ryzyko.

Koszty utrzymania: Życie w Indochinach jest tańsze bądź też dużo tańsze niż w Polsce. Najdroższa jest Tajlandia, gdzie ceny w restauracjach i sklepach sięgają około 2/3 cen polskich. Za obiad płaci się równowartość 6-10 zł, za nocleg w tanich guesthousach (pokój 1 lub 2 -osobowy) płaci się od 3$ do 8$ (w turystycznym miasteczku Louangphrabang w Laosie za naprawdę wypasiony pokój płaciło się 6$). Ceny w Kambodży i Laosie sięgają połowy cen w Polsce i zależą od miejsca, w którym się płaci (w turystycznych miastach jest drożej). Kosztorys mojej wycieczki to opłaty, które musiałem wnieść przed wyjazdem (samolot, wizy, szczepienia) = około 3.5 tys zł + 500$ wydane na miejscu przez miesiąc (wliczając 25$ za wizę do Kambodży, 40$ za 3-dniowy karnet kompleksu świątyń w Angkor, wymianę pieniędzy na czeki American Express i prezenty dla znajomych)

Transport: Ja doleciałem do Bangkoku dzięki Rosyjskim Liniom Lotniczym Aerofłot płacąc za bilet 610$ (wliczając opłaty lotniskowe), co było bardzo atrakcyjną propozycją w stosunku do innych akurat dostępnych. Samolot z Moskwy do Bangkoku był bardzo wygodny, a jedzenie dobre. Zastrzeżenia można mieć do lotniska w Moskwie - ciasnego i generalnie mało przyjaznego. Alternatywą do Aerofłotu mogą być linie Malev, coroczne promocje British Airways i może jeszcze jakieś sezonowe bilety. Nie należy się nastawiać na znalezienie samolotu do Bangkoku taniej niż za 550$ (z opłatami lotniskowymi). Należy też pamiętać, że przy opuszczaniu lotniska w Bangkoku należy mieć w gotówce 500 bahtów (około 50 zł), gdyż opłata taka pobierana jest przy opuszczaniu Tajlandii samolotem (więcej informacji można zasięgnąć w biurach turystycznych). Na miejscu koszt lokalnych połączeń lotniczych, autobusowych i kolejowych jest niższy niż w Polsce. Za samolot z Bangkoku do Chiang Mai zapłaciłem (jeszcze w Polsce) 220 zł (lot trwał nieco ponad godzinę, samolot był bardzo komfortowy). Autobus z Phnom Penh do Siem Reap kosztował 4$, autobus z Siem Reap do Bangkoku to wydatek rzędu 15$, ale można też dojechać do granicy (8$, o ile pamiętam) i tam przesiadać się na komfortowy autobus na dworcu w Tajlandii - wypada to około 5$ za kurs z granicy do Bangkoku. Łódź z Stung Treng do Kompong Cham kosztowała 10$. Autobusy z Phnom Penh do Siem Reap kursują tylko rano, podobnie z połączeniem pomiędzy Siem Reap a granicą z Tajlandią. Na północy Laosu autobus pomiędzy granicą z Tajlandią a Luanghprabang kursuje raz dziennie. Szczegółowych informacji można zasięgnąć w przewodnikach. Jedzenie i picie: Na miejscu można kupić wodę pitną w butelkach (hm... to chyba były butelki litrowe...) za równowartość około 50 gr - 1 zł. W większości rejonów można tę wodę kupić zimną, z lodówki (wyjątkiem są najbiedniejsze wioski, gdzie nie ma elektryczności). W turystycznych miejscach zawsze można znaleźć restauracje oferujące "bezpieczne" obiady, przeważają potrawy na bazie ryżu oraz zupki typu "noodle soup", które osobiście mnie nie do końca smakowały. Najpopularniejszym mięsem jest wołowina, wieprzowina i drób, a więc wybór jest tutaj podobny do europejskiego. Do pewnego stopnia można ryzykować wynalazków lokalnej kuchni (bo czymże byłby wyjazd, gdyby nie posmakować potraw nam zupełnie nieznanych). Tajlandia wydaje się oferować najbezpieczniejszy wybór, choć ja osobiście dosyć mocno strułem się czymś w Bangkoku na tyle, że przez tydzień po zatruciu nie mogłem nic jeść. Na szczęście było to pod koniec mojej wyprawy.

Rower: Podróżowanie rowerem po Tajlandii i Laosie można uznać za bardzo bezpieczne. W Tajlandii drogi mają szerokie pobocza, a kierowcy przyzwyczajeni są do setek motorowerków pomykających ze wszystkich stron. W Laosie, na północy droga pomiędzy wioskami jest kiepskiej jakości i jedzie się nią bardzo ciężko (jest to mieszanina piachu i kamieni). Od Luangphrabang na południe droga jest już bardzo dobrej jakości a ruch niewielki. Najgorzej jest w Kambodży - dróg prawie nie ma lub są kiepskiej jakości. Kierowcy jeżdżą jak szaleńcy, wymuszając pierwszeństwo i nie dbając o bezpieczeństwo innych zgodnie z regułą "jeśli mi nie ustąpisz, to masz problem, bo jestem większy". Między innymi z uwagi na kiepskie drogi i sposób jazdy kierowców w Kambodży znacznie uprościłem swoją trasę rowerową w tym kraju. Nikomu nie życzę wypadku w Laosie lub Kambodży, bo jakość służby zdrowia wydawała się tam być bardzo kiepska. Pamiętajcie o kaskach... Należy wspomnieć o tym, że w Laosie i Kambodży ludzie jeżdżą na bardzo prostych rowerach i nie używają osprzętu Shimano. Gdy moja przerzutka i łańcuch zaczęły nawalać na kilka kilometrów przed wjazdem do Laosu, dopiero w stolicy - Vientiane - po długich poszukiwaniach, dzięki napotkanemu Amerykanowi, który mieszkał w Laosie od kilku lat, udało mi się znaleźć JEDYNY sklep w kraju (prowadzony przez sympatycznego Francuza), w którym można było kupić osprzęt Shimano i naprawić mój rower.

Poczta, telefon, Internet: Internet funkcjonuje w większych miastach i turystycznych miejscach. Cena jest porównywalna lub trochę niższa od stawek funkcjonujących w Polsce. Jakość łącz internetowych stosunkowo dobra (ale bez rewelacji). Ja korzystałem z telefonu komórkowego Era GSM i zasięg miałem w Tajlandii i Kambodży. W Laosie też jest sieć komórkowa (funkcjonuje w większych miastach), ale akurat Era nie ma podpisanych umów z operatorem. Warto jest wcześniej zadzwonić na infolinię, aby otrzymać najbardziej aktualne informacje. Nie wysyłałem kartek pocztowych z Kambodży, bo podobno co druga z nich nie dochodzi do Europy - przy tamtejszym stanie dróg nie jest to dla mnie dziwne.

Pieniądze: W Tajlandii obowiązują bahty i w zaokrągleniu 10 baht = 1 zł. W Laosie płaci się kipami, 1 zł = 2.5 tys. kipów (po wymianie 10$ na kipy dostaje się całkiem pokaźny zwitek banknotów, najczęściej o nominałach 5 tys. kipów każdy). W Kambodży można płacić dolarami lub rielami (1$ = 4 tys. rieli). Z reguły w sklepie drobna reszta wydawana jest w rielach. Ogólnie we wszystkich krajach nie ma problemu z wymianą pieniędzy oraz bankomatami w najbardziej turystycznych miejscach. Płacenie kartą w sklepach jest dużo mniej popularne niż w Polsce.

Fotografia

Azjaci są bardzo fotogeniczni i z reguły nie mają nic przeciwko, gdy ktoś chce zrobić im zdjęcie. Bardzo często pytałem o pozwolenie w bardzo dyskretny sposób (np. wskazywałem na aparat i z pytającym uśmiechem kiwałem głową). W niektórych przypadkach zdarzyło mi się płacić za zdjęcie - uważam, że nie ma w tym nic dziwnego ani niestosownego. Mówimy tutaj o kwotach rzędu 1 zł "za pozowanie do zdjęć", przy czym tych zdjęć było najczęściej kilka. W przypadku dzieciaków zdarzyło mi się wręczać długopisy. Taka forma zapłaty jest nie do przyjęcia w niektórych miejscach - np. we wioskach na północy Laosu, gdzie gdybym dał dziecku długopis, od razu na głowie miałbym całą wioskę. Z filmami fotograficznymi jest tak jak z bankomatami - można je znaleźć w najbardziej turystycznych miejscach. Ceny są podobne do europejskich (ja nie kupowałem slajdów na miejscu, bo dzięki moim sponsorom - Kodakowi i Media Markt nie musiałem się o to martwić). Na miejscu można wywołać filmy i zrobić odbitki. Przewodniki nie polecają wywoływania na miejscu slajdów. Podczas swojej wyprawy korzystałem głównie ze slajdów Kodak 100VS i jestem z tego materiału bardzo zadowolony.

Angkor

To kompleks świątyń w okolicy Siem Reap w Kambodży - jedno z najsłynniejszych miejsc w całej Azji. W przewodniku Lonely Planet znajdziesz ich dokładny opis i mapkę - lepszą od tej, którą otrzymasz gdy zakupisz wejściówkę. Nie jestem miłośnikiem muzeów, ale 3 dni spędzone na zwiedzaniu Angkor były dla mnie naprawdę czymś wspaniałym. Polecam zakup 3-dniowego karnetu (potrzebne 1 zdjęcie) w cenie 40$ (można też kupić 1-dniowy bilet za 20$ oraz dłuższe karnety). Wydatek spory, ale opłacalny. Z Siem Reap - miasteczka, w którym znajdują się guesthousy i hotele do Angkor jest około 7 km, które pokonuje się albo taksówką lub wypożyczonym rowerem. Idea wypożyczenia roweru na miejscu jest bardzo dobra, gdyż pomiędzy poszczególnymi świątyniami wiedzie asfaltowa droga przez las, a rower zawsze można bezpiecznie zostawić przed wejściem do świątyni (miejscowi handlarze z radością się nim zaopiekują licząc na to, że kupisz u nich zimną wodę albo T-shirt). Jeśli chcesz poświęcić na zwiedzanie tylko 1 dzień, zalecam zwiedzenie 3 najpopularniejszych świątyń - Angkor Wat (najlepiej zachowanej i najbardziej okazałej), Bayon (światyni z 54 wieżami, na których wyrzeźbiono ponad 200 twarzy) oraz Ta Prohm (zarośniętej drzewami i korzeniami). W Siem Reap można kupić pamiątki z wyprawy, np. T-shirty. Są one o połowę tańsze niż na turystycznym Khao San Road w Bangkoku.

Kilka uwag praktycznych

1. Koniecznie weź ze sobą zdjęcia i pocztówki z Polski. Pamiętaj, że większość z ludzi, których spotkasz nigdy nie było w Europie - oni są bardzo ciekawi, jak żyje się na drugim końcu świata, w co się wierzy, czym nasz świat różni się od ichniejszego. Pytają też o różnice w religii - w Indochinach przeważa buddyzm.
2. Przydają się też różne malutkie gadżety w postaci np. długopisów, na które polują dzieciaki. Im bardziej kolorowa rzecz i im trudniej ją zepsuć tym lepiej. Pamiętaj, że w Laosie i Kambodży dzieci praktycznie nie mają zabawek - we wioskach bawią się kamyczkmi i patyczkami.
3. W Bangkoku nie daj sobie wmówić, że akurat dzisiaj przypada Dzień Buddy - jest to jeden z wielu chwytów używanych przez kierowców tuk-tuków, aby wywieźć Cię do sklepów z ubraniami i próbować zmusić do zakupów. Nawet jeżeli przed bramą muzeum spotkasz kogoś, kto będzie Cię próbował przekonać, że właśnie to muzeum jest zamknięte, bo akurat przypada jakieś świąto - lepiej to sprawdź niż zaufaj komukolwiek (no chyba, że będzie to cudzoziemiec)
4. Pamiętaj, że mentalność ludzi w niektórych częściach Azji nakazuje im nie przekazywać innym "negatywnego przesłania". Jeśli pytasz, czy w kierunku, w którym idziesz znajduje się jakiś guesthouse, na pewno odpowiedzą Ci, że tak - tylko dlatego, że takiej odpowiedzi od nich oczekujesz.
5. Dla wielu handlarzy, kierowców taksówek i tuk-tuków jesteś przede wszystkim źródłem pieniędzy. Targuj się. Nie bój się dyktować ceny o połowę niższej niż zażądają od Ciebie na samym początku. Oczywiście nie wszyscy będą chcieli Cię wykorzystać a nawet jeżeli im się uda, stracisz bardzo niewiele - większość cen w Indochinach jest naprawdę sporo niższa niż taryfy w Polsce.
6. Jeśli chcesz powtórzyć moją trasę, a nie masz zbyt wiele czasu wiedz, że jak dla mnie najciekawszymi miejscami był północny Laos i Angkor Wat. Wielu turystów decyduje się na północy Laosu na 2-dnowy rejs łodzią do Luangphrabang. Ja nie żałuję, że do tego miasteczka dostałem się drogą - był to na swój sposób najpiękniejszy etap podróży.

Życzę Ci powodzenia w podróży